sobota, 9 maja 2015

Wroclove + wiersze (w końcu!)

Nie spodziewałabym się, że majówkę spędzę tak cudownie w moim najpiękniejszym miejscu na ziemi.
Można było choć na chwilę zapomnieć o problemach dnia codziennego i zatopić się myślami o wielkim świecie, który czeka mnie już za rok.
Mam nadzieję, że się uda. Tak, tak, tylko te matury..
Planuję tam wrócić jak najszybciej, najlepiej to zaraz :)
Zawsze przeraża mnie jutrzejszy dzień, ale nie tam.
Żeby było trochę inaczej postaram się pozostawić tutaj cząstkę tego, co tam przeżyłam. Jakieś urozmaicenie w tej czerni.



Dzień pierwszy. 

Podróż zawsze jest jakąś ważną rzeczą, bardzo to przeżywam.


















Oczywiście nie każdego dnia robiłam zdjęcia. Są rzeczy ważne i ważniejsze :)

Ale były też elementy humorystyczne, a dla mnie ukazujące wprost głupotę ludzką.

Stać w kolejce do znanych (chyba) wszystkim "Polish lody", które, jak legenda głosi, są po prostu niesmaczne, a ludzie się o nie zabijają i czekają 2 godziny po gałkę lodów. To, co jest na zdjęciu to tylko namiastka tej kolejki. PS. Lepsze lody są w Galerii Dominikańskiej!





Wreszcie nadszedł ten moment i na kłódkę. Zbędnych słów nie trzeba.


W końcu spacer po ogrodzie botanicznym, gdzie jarałam się każdą roślinką i każdym drzewem i wszystkim, co było kolorowe. (Nawet żółwiami i ropuchą!) Najlepiej jest wiosną, kiedy wszystko budzi się do życia. Mogłabym stamtąd nie wychodzić, było miło oprócz incydentu z panią z biletami.


























Wielka przygoda z Wrocławiem już niebawem!




Nie będzie tak kolorowo, teraz nadchodzi pora na moje wiersze.
Opublikuję dwa (a niech będzie tradycyjnie :) : o tematyce leśnej, który widocznie był "za słaby"na konkursie jak i wiersz Wiktora, który ma większą wprawę w pisaniu niż ja.
Drugi będzie moja taka perełka, do której mam mieszane uczucia.
Niech się dzieje co chce.




Lustro


Gdy ujrzę Ciebie znowu
Mój najdroższy lesie
Widzę swoje odbicie w Tobie
Niezrównany spokój
Widzę to wszystko przez oczy sowy
Czuję Twój strach 
Na moim ciele
kiedy zapada zmrok
Czuję lekki podmuch ciszy
Zmieszany z tętniącym i mętnym we mnie życiem
Lecz nagle
Przed moimi oczami myśliwy
Który wałęsa się z psami
Ma na swych plecach sarnę bezwładną
A wszystko to otacza 
Mój śnieżnobiały, odbity we mnie krajobraz.




Zamysł ludzki


Zerwał się wiatr
A my
Tak głupio w niego wpatrzeni
Nie rozumiemy świata.
A po chwili cisza
Która muska nasze ciała
Nie rozumiemy świata
przez to wszystko, co nas otacza.
Ale kiedy odejdziesz
i nie będzie Ciebie obok
Będę się zastanawiać 
przy zamglonej ławce
nad naszymi marzeniami.